wtorek, 31 stycznia 2012

coś i nic

 Siedzę nad witrażem naście godzin i już nie mogę.... ehhh mam ten problem ,że za szybko się nudzę nad jednym czasochłonnym zadaniem.Zaczynam wtedy kombinować.... a to jakiś mały witrażyk...jeden ...drugi ... Zaczynam kilka, żeby nie było nudno.Ale w tej chwili się ograniczyłam i powiedziałam dość.Najpierw witraż,później reszta.I choć ręcę wykręcają się do innych rzeczy,w głowie mam tysiąc pomysłów.Nadal chodzi mi  po głowie chęć odpalenia maszyny do szycia ,żeby uszyć sobie chociaż najmniejszy drobiazg i sprawdzić się - czy rzeczywiście potrafię cokolwiek uszyć.A także chęć zrobienia biżuterii cieszącej oko,to tak mnie pochłania,że aż mnie skręca wewnątrz.I jak mam wysiedzieć nad nudnym witrażem czasochłonnym pracochłonnym godzinochłonnym?????aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa będę krzyczeć chyba........ ehhh wracam do pracowni z podkulonym ogonkiem.Im szybciej skończę, tym szybciej zacznę realizację nowych pomysłów.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

boksersko

Dziś wróciłam z podróży i jestem miło zaskoczona taką ilością wspaniałych komentarzy.
Szczególnie broszki nazbierały pochwał.Dziękuję serdecznie wszystkim za miłe słowa.
Dziś przedstawiam mojego boksera.Mam mało zdjęć w tym komputerze,ale proszę oto on.
Moja rodzina choruje na bokseriozę czyli miłość do bokserów :)))))))))))))))))))))











niedziela, 29 stycznia 2012

broszki guzikowe

Kiedyś też złapałam igłę.Żeby nie było,że tylko szkłem się bawię :) Mam różne pomysły krawieckie-gorzej z realizacją.Ale broszki wyszywane na podwójnym filcu całkiem ciekawe mi wyszły.Mama kupiła mi całą reklamówkę różnych guzików kiedyś na pchlim targu.Mam je posegregowane kolorystycznie.Ale była z tym zabawa :)
To jeszcze nie wszystkie zdjęcia.




















sobota, 28 stycznia 2012

ptasiek na poprawę humoru

Właśnie przejrzałam kilka blogów i znowu mam powera do działania.I porobiłabym tyle rzeczy!!! Nawet mam ochotę odpalić maszynę do szycia,którą posługiwać się nie potrafię za bardzo.Moje "szywanki" byłyby zapewne bardzo prymitywne.
Ogranicza mnie niestety w tej chwili wielki witraż ,który leży w pracowni i już prawie go kończę.Jak zwykle spóźniona jestem.No ale tak to już u mnie bywa.
A na dobry początek weekendu przedstawiam ptaśka.Ptasiek to taki stworek,który poprawia nastrój i co na niego spojrzę to zaraz się uśmiecham.A jak Wam się podoba?


piątek, 27 stycznia 2012

witraż Tiffany do łazienki

Kilka lat temu dostaliśmy zamówienie na witraże do drzwii.
Ten witraż ,który przedstawiam poniżej to kontynuacja tego samego motywu.Z tym, że ten jest wstawiony do drzwi łazienki lub ubikacji.Nie wiem dokladnie.Miałam w nim umieścić hmm motyw chłopczyka,dziewczynki,nocniczka,siusiającego chłopczyka... Cokolwiek,co wskazywałoby,że to toaleta w domu.Myślałam jak to ugryźć przez 2 tygodnie.W końcu stwierdziłam ,że to przerasta moje ambicje i tego nie zrobię.Zasugerowałam,żeby klienci na drzwiach zamontowali taką mosieżną tabliczkę chłopczyka czy dziewczynki na nocniczku.
Jak miałam to zaprojektować wśród liści i pomarańczowych różyczek???
Ogólnie historia witrażu jest taka,że dostałam projekt z internetu do przeprojektowania.Klienci wybrali sobie motyw witrażowy i tylko zasugerowali zamianę pomarańczy na różyczki.Klient nasz pan,wiec miałam mało do gadania.Może to nie fajnie,że sama nie zaprojektowałam witrażu od początku do końca.Ale takie były warunki umowy i już.Miał być ten motyw i go zrobiłam.Pierwsze 3 witraże robiliśmy razem z Krzyśkiem.
Ten do łazienki zrobiłam sama :)
Krzysiek nadal śmieje się z różyczek,że to po prostu pocięte pomarańcze i chyba ma rację.
Jednakże całość prezentuje się całkiem sympatycznie.





czwartek, 26 stycznia 2012

winogrono z kulek szklanych

Winogrona szklane robię czasami sama ot tak z siebie,czasami na zamówienie.
Pewna pani przyniosła mi woreczek kulek szklanych i poprosiła o gronka z tych kuleczek.
Temat dość długo przeze mnie rozgryzany.Winogrona ,które ja robię są z kaboszonów szklanych płaskich z jednej strony.Wtedy można je sobie pięknie ułożyć na płaskiej powierzchni i nic nie ucieka.Z kulkami było inaczej :) Rozłaziły się nieposłuszne.Ciężko je było zlutować.
Mam takie dni,że ołówek w mojej dłoni jest jakby novum totalnym.Pomimo chęci ogromnych ,zapału i uporu nic nie wychodzi.Nie wiem czy wy też tak macie.Stwierdzam wtedy ,że brak mi weny i odkładam projektowanie na bok.Są też takie dni,że łatwość projektowania jest na najwyższym poziomie.Tego dnia nie potrafiłam zaprojektować liści do winogron.I tutaj pomógł mi Krzysiek.Efekt-oceńcie same.
Dodam jeszcze,że przez kulki witraż był naprawde ciężki.


środa, 25 stycznia 2012

anioł stróż

Takiego aniołka zrobiłam w jednym egzemplarzu.Dla pewnego pana ,którego 5-letni synek się pochorował i wylądował w szpitalu z zapaleniem płuc.
Podarowałam go jako anioła stróża.
Mam nadzieję,że spełnia się w swej roli.
:))))
P.S.
Z chłopczykiem już wszystko w porządku.


wtorek, 24 stycznia 2012

aniołki,anioły,anielice

Anioły dają mi chleb.Takie zdanie prawdziwe dziś mi na myśl przyszło.
Ile ich było???
Sto,dwieście.....
Ciekawa jestem,ile już zrobiłam aniołków.Ile poszło w świat....
Zdjęcia mam  tylko niektórych.Nie jestem w stanie zrobić zdjęcia każdemu aniołeczkowi z moje pracowni.Brak czasu...pośpiech... Robię je czasami na szybkie zamówienie... lecę z pracowni i nic mnie nie zatrzyma.
Nawet duże prace nie mają zdjęć.
Kiedyś zrobiłam duży witraż z kolibrem i czerwonymi kwiatami.Tło w trzech odcieniach granatu.Znalazlam obrazek w książce i był tak piękny,że postanowiłam go przełożyć na witraż.
Praca byla mozolna.Robiłam go bardzo długo, bez pośpiechu.Dopieszczałam każdy element.Płatki kwiatów musiały mieć idelane smugi,więc ciełam taflę szkła nawet ze środka.
Uwierzcie mi ,że było warto.I nie mogę się niestety pochwalić.Nie zrobiłam mu zdjęcia.Pojechał do saloniku antykwarycznego i w trzy dni znalazł nowego właściciela.Wiem tylko,że pojechał do Anglii.



Z okazji zbliżającego się serduszkowego święta,przedstawiam chociaż aniołki serduszkowe.


















poniedziałek, 23 stycznia 2012

kocham biegać,kocham biegać,kocham biegać





Biegać uwielbiałam od zawsze.Może nie miałam spektakularnych osiągnięć jako nastolatka ,ale było całkiem dobrze,szczególnie na długie dystanse.
Uwielbiałam biegać.
Póżniej bieganie poszło w odstawkę,bo trafiłam do liceum ,w którym stawiano na naukę nie na sport.Wf na basenie mnie nie bawił.Co za frajda być na zajęciach 25 minut?Musiałam wychodzić z zajęć wcześniej ,żeby zdążyć na autobus,żeby zdążyć na prom,żeby zdążyć na pociąg do domu.uff Dojazdy były tragiczne.Raz nie zdążyłam wysuszyć włosów i dwa tygodnie chora przeleżałam w domu.Od tamtej pory leciałam na zwolnieniach z basenu.
Biegałam jeszcze trochę w usa na silowni na bieżni,żeby zrzucić zbędne kilogramy.Ale to nic takiego.
Minęło trochę czasu i zaczął się nałóg nikotynowy.8 durnych lat palenia.Rzuciłam.
Rzuciłam po to,żeby biegać.Nie palę już 4 lata.Pierwsze kroki : przebiegałam 1,6km z 7 zadyszkami-przystankami.Koszmar!!!
Teraz już biegam po 50minut, to jest +-10km.Czasami przystanę,jak już czuję ,że mam za wysoki puls.Bo spalanie beztlenowe mnie nie interesuje.
Ale złoszczę się sama na siebie,że leń mnie często dopada.
To mi się nie chce,to nie taka pogoda,to deszcze,to wiatry a czasem brak czasu.I bieganie idzie w odstawkę.
Ale od dziś koniec.Trening zaliczony 40minut.
Zaczynam działać na podświadomość.I będę sobie wmawiać,że chce biegać,kocham biegać,uwielbiam biegać.Co jest prawdą,ale niekoniecznie mnie mobilizuje do działania.
Kiedyś udało mi się zaprogramować podświadomość,teraz mam zamiar zrobić to samo.
Buźka.

p.s. Zdjecie zapożyczyłam z netu.Posty bez zdjęć są jak sucha kroma.

niedziela, 22 stycznia 2012

czterolistnych koniczyn moc

Latem szukam ich w trawie.
Z przyjaciółką chodzimy na łąkę, gdzie czasami się trafiają takie czterolistne szczęścia.
Przyznam się,że nie wszystkie uda mi się zasuszyć.Odlożę na chwilę a potem zapominam.
Chciałabym podreczny notes do suszenia roślin,który można zamknąć na takie silne zamknięcie.ehh
A może praska do suszenia roślin.Widziałam kiedyś na All.....
Koniczynki zamykam w szkle.Czasem w kryształowym szlifowanym,czasem w zwykłym.
Można je nosić jako wisior lub brelok na szczęście.
Albo podarować komuś szczególnemu ;)

P.S.
Chyba taki wisior pasowałby do zielonej wymianki u Majaleny :)